Z życia szkoły

17
Maj

XII EDYCJA DNIA TURYSTYKI

Wiosenna edycja DT to nareszcie słońce, ciepło, ożywczy wiaterek, sucho i jeszcze bardziej ciekawie. Z zaplanowanych 3 grup w trasę ruszyły 3: rowery, piesza  i kajakowa. Temat przewodni tegorocznego DT ” Krawędzią Zatoki Puckiej” skierował nas, m.in. do:Osłonina, Rzucewa, Pucka, Rezerwatu Beka, Sławutowa, Swarzewa, Władysławowa, pięciu pięknych mól, Osady Łowców Fok, elektrowni wiatrowej …. o tych i pozostałych miejscach przeczytacie w relacjach poszczególnych grup.

GRUPA PIESZA:

17 maja 2017 roku odbyła się 12. edycja Szkolnego Dnia Turystyki, który odbywa się dwa razy do roku – na wiosnę oraz jesienią. O godzinie 8:00 dwie drużyny, czyli grupa piesza oraz rowerowa wyruszyły w podróż. Trasa grupy pieszej wynosiła około czternaście kilometrów. Uczestnicy zostali zawiezieni spod szkoły do okolic Osłonina i stamtąd ruszyli piechotą. Pierwszym punktem wyprawy był Rezerwat Przyrody „Beka”, z którego można podziwiać Zatokę Pucką. Następnie uczniowie udali się do wsi Osłonino, gdzie uchodzi rzeka Gizdepka i znajduje się przystań morska dla rybaków z małą plażą i pomostem. Właśnie tam nadszedł czas na krótki postój na zregenerowanie sił. Po przerwie wędrownicy udali się wzdłuż piaszczystego brzegu zatoki do Rzucewa. Tam zobaczyli miejscowy XIX-wieczny zamek wraz z przyzamkowym parkiem oraz niewielką stadniną koni. Potem zajrzeli do Parku Kulturowego „Osada Łowców Fok”. W zrekonstruowanym domu rybackim poznali wystawę pod tytułem „Rzucewo w epoce kamienia”. Potem uczestnicy udali się w kolejną, tym razem dłuższą podróż brzegiem Zatoki Puckiej. Zmęczeni, ale uśmiechnięci dotarli do ostatniego punktu wyprawy, czyli Pucka, gdzie mieli chwilę czasu dla siebie, a następnie wrócili autokarem do Wejherowa.

M.R.

GRUPA ROWEROWA:

Wyjątkowo silna ekipa nam się dzisiaj zebrała. 11 rowerzystek, 9 rowerzystów, 1 absolwent, 1 przyjaciel szkoły, 2 nauczycieli wychowania fizycznego. 24 osoby, 48 kół i 336 zębów w najmniejszych zębatkach. Kilometrów też było dużo, rekordowo dużo.

Pierwotny plan zakładał zdobycie Helu. Plan poległ 2 dni przed wyjazdem. Szynobusy tam jeżdżące do jednego składu wpuszczają tylko 6 rowerów. Może być dołożony drugi skład, ale to dalej daje tylko 12 miejsc. Zatem nastąpiła szybka zmiana celu. Celownik został nastawiony na Władysławowo.

Ruszamy o 8.30. Zawsze trochę czasu zajmują sprawy organizacyjne, sprawdzenie rowerów, omówienie porządku poruszania się w ruchu ulicznym i poza nim. Ale jest wesoło. Przybrani w nasze szkolne barwy ruszamy. Dziewczyny na żółto, chłopcy na niebiesko. W kierunku na szpital z tradycyjnym kółeczkiem na rondzie. Kilku uczestników kolejny już raz uczestniczy w naszych wycieczkach i już sami kierują ruchem. To cieszy!

Bardzo sprawnie dojechaliśmy do Pucka. Odpoczynek na molo i niestety nie udało się pobić rekordu w wymianie dętki, która nam „skapciała”. W Pucku podjechaliśmy jeszcze na rynek by przejechać przez fontannę, sprawdzić miejsce czy się czasem zamek nie odbudowuje i z powrotem nad zatokę tam, gdzie ongiś średniowieczny port wojenny się znajdował. Teraz już komfortowo, drogą dla rowerów aż do Wielkiej Wsi jak ją kiedyś nazywano. Po drodze mijamy Rezerwat Przyrody Słone Łąki, tam kolejna „guma”. We Władysławowie podjeżdżamy pod Dom Rybaka. Tam połowa ekipy wchodzi na wieże z tarasem widokowym. Ile tam było tych schodów? Druga część głowi się jak dokręcić poluzowaną korbę nie mając odpowiednich narzędzi. Jakieś słabe te korby teraz robią. Na jesieni mieliśmy podobną awarię. Wcześniej przez 17 lat jak jeżdżę z młodzieżą nigdy. Na szczęście we Władku udaje się znaleźć pomocny serwis rowerowy, który za „dziękuję” dokręcają korbę. Na chwilę stajemy przy „Halerówce” i na lody, które zjedliśmy przy Alei Gwiazd Sportu. Ruszamy na Jastrzębią powoli przez Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie. Tam jest naprawdę … Korba znowu się odkręca, czyli do wymiany. Na szczęście w domu był dziadek, który po wnuczka przyjechał. Pozdrawiamy dziadka!!! Spojrzeliśmy na latarnię morską w Rozewiu, zjechaliśmy do Lisiego Jaru tam gdzie przed laty Zygmunt III Waza Król Polski zacumował wracając ze Szwecji. Stanęliśmy najdalej na północ jak się tylko dało, na polskiej ziemi przy Róży Północy.

Do domu z Jastrzębiej Góry wracaliśmy Szlakiem Wejherowskiego Towarzystwa Cyklistów, który miałem wraz z uczniami rowerzystami z „Gimbola” przyjemność pomagać znakować. Posilamy się w Starzynie, zjeżdżamy do Mechowa i dalej szybciutko do Wejherowa, bo już się zrobiła 15.30. Przejechaliśmy 80,80 km. To chyba nasz nowy szkolny rekord. Mogliśmy spokojnie na ten Hel pojechać i wrócić na „kłach”. Jak to powiedział na absolwent: „SZACUN”

Dziękuję wszystkim uczestnikom za dobry nastrój, że trochę dali się „powkręcać” i że wytrwali w dobrej kondycji do końca. Przyjacielowi szkoły – naszemu emerytowanemu nauczycielowi wychowania fizycznego – Witoldowi Turkowi za pomoc w prowadzeniu grupy, Kamilowi za miłe jak zawsze towarzystwo, Laurze za oprowadzanie po nadmorskim kurorcie.

Pozdrower

Bez tytułu (2)

GRUPA KAJAKOWA

Grupa kajakarzy z klasy 2aT  w liczbie 18 pod dowództwem pana Waldemara Marcinkiewicza o godzinie 8.02 wyruszyła pociągiem SKM z dworca w Wejherowie do Godętowa. Następnie krótki kilometrowy spacerek do miejsca wodowania w Łęczycach i około 9.05 wodujemy sprzęt pływający i ruszamy eksplorować rzekę Łebę (a byliśmy już na Redzie, Słupi, Łupawie). Trasa przygotowana była przez pana Waldka, więc można było się spodziewać wielu „atrakcji” – końcu dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.

Początek spokojny ale po 30 minutach się zaczęło! Drzewo na drzewie powalone przez bobry. Pokonujemy je nad, pod, bokiem. Duża część załogi jest już przemoczona. Mamy wrażenie że bobry działały w zmowie z p.Waldkiem. Najważniejsze, że humory dopisują. Przed Lęborkiem nurt staje się spokojny, płyniemy rozluźnieni i pewni, że nic nas już nie zaskoczy. Ale tak nie jest! W samym mieście nie spodziewali się kajakarzy z Wejherowa, zatem na drodze lub bardziej właściwe będzie na rzece, zainstalowali rury ciepłownicze . Potem jeszcze tylko „przenioska” (różnica poziomów wymuszająca przeniesienie kajaków) oraz na końcu małe kaskady , które dokonały dzieła totalnego zmoczenia! Po 3 godzinach 50 minutach i pokonaniu 13.57 km kończymy jeden z lepszych spływów przy tradycyjnej grochówce. Do zobaczenia na kolejnym spływie.